Po raz pierwszy odkryłam terapeutyczne działanie fotografii 7 lat temu. Pracując nad projektem ’retrospekcja’ byłam zupełnie nieświadoma tego, że w moim życiu właśnie następuje pewien moment przełomowy.
Byłam wtedy na drugim roku studiów fotograficznych. Przytłoczenie możliwościami, technikami, różnorodnością aparatów, obiektywów i innych narzędzi sprawiło, że byłam coraz bardziej zagubiona w świecie fotografii. W moim życiu panował chaos. Macierzyństwo w pojedynkę nie było bajką. Samotność w obcym kraju z dala od rodziny sprawiało, że każdy dzień był walką, /walką/ o marzenia które miałam.
Mimo to, wzięłam do ręki aparat po raz kolejny, i zatrzymałam się, aby spojrzeć na swoje życie na nowo. Nie było mi łatwo, ale kiedy brałam aparat do ręki świat jakby się zatrzymywał. Miałam wrażenie, że wchodzę w jakąś metafizyczną strefę ponadczasową, zaczynam dostrzegać myśli, a emocje przybierają kształty i kolory. Za pomocą światła wydobywam to co zalega w ciemnych zakamarkach mojej duszy. Czasem moje myśli przyjmują postać baniek mydlanych, a czasem stają się potłuczoną porcelaną.
I tak powstał mój pierwszy fotograficzny, projekt autoterapeutyczny.
Jestem w nim sama, dosłownie, czuję pustkę – którą staram się wypełniać cząsteczkami swojej egzystencji, moje ciało pojawia się w kadrze nieśmiało żeby udowodnić swoją obecność.
Powstają obrazy, a ja patrząc na nie czuję że coś się dzieje – ciężka energia zostaje przeniesiona na światłoczuły papier, a ja znów zaczynam oddychać.


odkrycie.
Podczas analizowania procesu, który zachodził, obudziła się we mnie potrzeba dalszego zgłębienia tematu. Poczułam, że jest to nowy kierunek w mojej twórczości i bardzo chciałam go zbadać, poznać i doświadczać. W pewnym momencie mój sposób fotografowania stał się drogą /ucieczki/ do świata, gdzie samotność nie przytłacza, a światło maluje nadzieję na kliszy, że coś z tego będzie, że to nie koniec, a wręcz przeciwnie – początek nowego.
Te procesy są we mnie bardzo żywe. I tym samym chciałam podzielić się z wami tym, jak niezwykła i jak bardzo terapeutyczna może być dla nas fotografia. A tym, że o tym w tej chwili piszę, chciałam zwrócić uwagę, na moc połączenia fotografii i słowa pisanego, co tak bardzo jest mi bliskie od wielu lat. Moje dzienniki /sketchbooks/, które prowadzę z Maciejem już od ponad 7 lat – są tym, co dziś dla mnie najcenniejsze. Wracam do nich z pokorą, oraz z wielką nostalgią w sercu. Dzięki nim nie tylko poznałam siebie, ale odzyskałam wiarę w siebie i swoje marzenia.
Research.
Oddając się dalszemu researchowi, czyli poszukiwaniom – po raz kolejny wróciłam do twórczości Franceski Woodman, której portrety wciągnęły mnie do nowego świata. Świata, który dopiero zaczęłam odkrywać. Rodzinna historia opowiedziana w filmie ‘The Woodmans’ sprawiła, że inaczej zaczęłam postrzegać jej fotografię, bo poznałam historię. I nagle fotografie przestały być zwykłymi obrazkami, a stały się dowodami życia. Ślady emocji, które są i trwają pod postacią cienia istnienia (egzystencji).
Dzięki dalszym poszukiwaniom zaczęłam odkrywać kolejnych niezwykłych Artystów. Zaczęłam dostrzegać w fotografii narzędzie, które pozwala nam na komunikację ze światem o tematach, na które bardzo często ciężko nam rozmawiać, lub kiedy nie znajdujemy słów, aby wyrazić co czujemy, mając potrzebę powiedzenia o tym światu.
Edward Honaker
Jego autoportrety ilustrują zmagania się z depresją i lękami, i mają na celu podnieść świadomość na ten temat. Honaker mówi o projekcie: „Zaburzenia zdrowia psychicznego to taki temat tabu. Jeśli kiedykolwiek wspomnisz o tym w rozmowie, ludzie niezręcznie zamilkną lub spróbują powiedzieć, dlaczego to nie jest prawdziwy problem. Kiedy byłem w najgorszej części depresji, najbardziej pomocną rzeczą, jaką ktokolwiek mógł zrobić, było po prostu mnie wysłuchać – nie osądzać, nie próbować znaleźć rozwiązania, po prostu słuchać. Mam nadzieję, że te obrazy pomogą otworzyć rozmowę na temat problemów ze zdrowiem psychicznym. Każdy jest lub będzie dotknięty nimi w taki czy inny sposób, a ignorowanie ich nie poprawia sytuacji”.
Zawsze wiedziałam, że fotografia to nie tylko ładne obrazki. Myślę, że jako fotografowie często popełniamy ten błąd (zwłaszcza na początku swojej podróży fotograficznej), myśląc że fotografia polega na robieniu dobrych zdjęć.
Fotografia przede wszystkim leczy duszę, pozwala dostrzec wartości i piękno w zwyczajności. Skupia naszą uwagę na rzeczach ważnych i istotnych. Pozwala na komunikację z nieznajomym. Sprawia, że się odważamy tworzyć sztukę. Dzielimy się nią, a dzięki temu radzimy sobie z trudnymi emocjami i doświadczeniami.
Kreatywność
Kreatywność w moim życiu zawsze miała ogromne znaczenie. Zawsze rysowałam, chciałam malować, występowałam w przedstawieniach, recytowałam wiersze, śpiewałam w chórkach… Byłam tam, gdzie mogłam dać upust swojej kreatywności. W szkołach brałam udział chyba w każdym konkursie plastycznym. Choć nie byłam szczególnie zdolna, to sama możliwość udziału była możliwością wyrażenia siebie. Kiedy odkryłam fotografię, w końcu poczułam spokój. W momencie kiedy /zdecydowałam się/ na fotografię – świat się otworzył w wyjątkowy sposób. Ja poczułam szczególną więź z ludźmi i ze światem.
Na początku wydawało mi się, że za całym procesem fotograficznym stoi masa jakiejś tajemnej wiedzy, która może wydawać się nie osiągalna, ale jak tylko się zdecydujemy na jej poznanie, to zauważymy, że jest na wyciągnięcie ręki. Nie wiedziałam tylko gdzie szukać.
Wcześniej błądziłam.
Błądziłam bo szukałam. I za każdym razem czułam, że /że to nie jest to/, wciąż eksplorując dalej. Aż w końcu zaczęłam natrafiać na te elementy, które przybliżały mnie do miejsca, w którym jestem teraz.
Moja podróż fotograficzna obrała kierunek nie tylko edukacyjny. Przede wszystkim zaczęła mnie fascynować ze względu na swoje możliwości terapeutyczne. Zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo jedno doświadczenie w postaci projektu /retrosopekcji/ wpłynęło na mnie i na moje życie. Poczułam potrzebę dzielenia się tym ‘odkryciem’ (które oczywiście było moim osobistym odkryciem) z resztą świata.
Wtedy rozpoczęła się moja praca w Agencji Fotograficznej /FOTONOW/, i to właśnie tam doświadczyłam pracy przy projektach społecznych, edukacyjnych oraz terapeutycznych. W międzyczasie, podejmowałam współpracę z innymi twórcami i artystami, podczas których także odkrywałam terapeutyczne możliwości medium fotograficznego.
Dlatego
Patrząc i obserwując dzisiejszy świat – zastanawiam się, z czym mogę dziś do tego świata wyjść. Co mogę dać? Czym mogę się podzielić?
I choć pytanie, które sobie zadawałam przez ostatnie tygodnie, było jakby odległe i bardzo ogólne, to odpowiedź przyszła niczym olśnienie. Jak ta zapalona żarówka nad głową.
przecież studiujesz “Fotografie jako terapię..” powiedział do mnie mój mąż.
Oczywiście,
Tak więc z tym właśnie do was dzisiaj przychodzę. Chciałabym, żeby to był nasz wspólny wstęp do tematu fotografii w terapii, do tematu który eksploruje szerzej przez ostatnie pół roku. To ma głównie związek ze studiami podyplomowymi, które rozpoczęłam w zeszłym roku, a moja podróż trwa, jest w połowie drogi i ma się raczej dobrze (!).
Swoją drogą – dla zainteresowanych tematem – (III edycja on the way!)
Jak zapewne się domyślacie temat jest obszerny. Ja jedyne czym mogę się z wami dzielić to zaledwie okruszki tego co poznaję. Dlatego, proszę nie traktujcie tych treści jako podłoże do tez i faktów. Jedynie jako wstępy do dalszych poszukiwań i waszych osobistych eksploracji.
Dzielę się tutaj z pewną nieśmiałością swoimi osobistymi odkryciami i doświadczeniami, które – mają wymiar subiektywny i refleksyjny. Moja potrzeba z tym związana pozwala mi na dalsze badanie tematów i lepsze poznawanie medium. Błądząc i odnajdując się, dokumentuje procesy, których doświadczam i miejsca, które odwiedzam. To miejsce jest moim(naszym) dziennikiem z podróży fotograficznej.
ĆWICZENIE
Przygotowałam pewne ćwiczenie, które pomoże ci znaleźć więcej satysfakcji w procesie tworzenia fotografii, nie skupiając się na efektach końcowych.
Autoportret – bardzo jest mi bliska teoria Judy Weiser mówiąca, że „każde zdjęcie, które robimy, jest również rodzajem autoportretu, jest niczym lustro – z pamięcią odzwierciedlającą.” Judy opisuje wykonane przez nas zdjęcia i nazywa je wizualnymi śladami, które pokazują wędrówkę zarówno emocjonalną jak i fizyczną. Choć wiem, że nie łatwo nam samym skierować obiektyw w naszą stronę to zachęcam cię do wykonania takiego autoportretu, na którym nie musisz się nawet fizycznie pojawić.
I tutaj zaczyna się magia… Pomyśl o sobie w kolorze, jako smaku, zapachu albo teksturze, jakie one by były? A gdybyś miał zestawić kilka przedmiotów, które przedstawiłyby ciebie, co by to było? A gdybyś miał(a) być światłem – był(a)byś wschodem czy zachodem słońca? A może światłem księżyca?
Zobrazuj siebie za pomocą symboli i metafor, bądź swoją inspiracją. Jeśli Ci to pomoże to zapisz sobie słowa i skojarzenia które przychodzą ci na myśl i zamień je później w obrazy.
Stwórz jeden obraz, który przedstawia, jak się czujesz w tej chwili. Nie myśl o tym zbyt długo, pozwól sobie na spontaniczne bycie tu i teraz.
Może czujesz się pobudzony, spokojny, zmęczony, odważny, sfrustrowany… Albo pogodny, bezpieczny, spięty, znudzony, zaciekawiony, niecierpliwy, zdezorientowany, szczęśliwy lub samotny ?
Dostrój się do siebie, wybierz uczucie i stwórz pierwsze ujęcie, które przyjdzie Ci do głowy. Nie ma znaczenia, jak wygląda efekt końcowy, liczy się tylko Twoje doświadczenie procesu.
Jak się dziś czujesz?
Jeśli będziesz mieć ochotę to podziel się doświadczeniem i daj znać o sobie na Instagramie, używając #foreignbirds_101 .
Dodaj komentarz